poniedziałek, 11 czerwca 2012

AGREST już tuż tuż

Już za chwileczkę, już za momencik w całej Polsce dojrzeje agrest. Ba, przyjemnie skubać go z krzaka. I wszyscy wiemy, jak dobry jest agrestowy dżem. Ale czy wiemy, że agrest idealnie nadaje się jako produkt na sok do piwa? I to taki najlepszy, bo domowej roboty. 

Jak go zrobić? Banalnie. Agrest "gnieciemy" w palcach po umyciu i wrzucamy do garnka. Zalewamy wodą a następnie cukrzymy wedle uznania. Dusimy, dusimy, aż kompot zgęstnieje do odpowiedniej konsystencji. Następnie przecieramy przez bardzo drobne sitko. Lub grubsze, wyłożone gazą. Wekujemy, jeśli chcemy by postał dłużej. Jeśli nie, przelewamy do zwykłego, niewyparzonego słoika, wkładamy do lodówki i voila. Sok agrestowy pasuje piwu lepiej, niż malinowy. Naprawdę!

Mały tip na koniec - jeśli nie chcecie soku do piwa, zatrzymajcie się na etapie kompotu, dodajcie listki mięty i lód. Uzyskacie idealny napój na letnie, upalne dni. Smacznego!

poniedziałek, 4 czerwca 2012

I HAD A DREAM...

Granice Smaku, czyli kulinarny kolektyw. Gotujemy, piszemy o tym i uczymy co, jak i z czym jeść - prowadzimy tego kulinarnego bloga i odpowiadamy na pytania fanów na Facebooku. Częstujemy jedzeniem na piknikach i prowadzimy warsztaty kulinarne z dziećmi. Naszym marzeniem jest własna mała restauracja. Miejsce, gdzie każdy „feels like at home” ;), miejsce, w którym się odpoczywa, gdzie dobre jedzenie, dobra kawa, dobre wino poprawiają samopoczucie, gdzie klimat sprzyja pielęgnowaniu relacji międzyludzkich. Będzie można przysiąść tam z laptopem i w spokoju popracować, przejrzeć prasę, poczytać książkę, zagrać w szachy. Planujemy sprowadzić naszego przyjaciela - znakomitego szefa kuchni z Barcelony, aby w Warszawie przyrządzał nam późne śniadania, leniwe lunche i kolacje spożywane w gronie przyjaciół. Marzy nam się miejsce z domową atmosferą, gdzie zawsze można spotkać znajome twarze, czas płynie wolniej, a zmartwienia znikają…
 
Problem tkwi w braku funduszy. Nie mamy kapitału, który mogłybyśmy przeznaczyć na to przedsięwzięcie. Postanowiłyśmy zarobić w nietypowy sposób - z pomocą firmy Dizzy Colors, czyli Magdaleny Wróblewskiej, przygotowałyśmy buttony (przypinki), które od wtorku będzie można kupić na Allegro. Znaczek przedstawia konia smażącego człowieka na patelni. Nie jesteśmy wegetariankami, ale sprzeciwiamy się przerabianiu koni na mięso. W naszej restauracji na pewno nigdy nie podamy koniny czy foie gras – pasztetu z otłuszczonych wątróbek przymusowo dokarmianych gęsi. Zgodnie z naszymi przekonaniami, żywność wykorzystywana w kuchni pochodzić będzie tylko i wyłącznie z ekologicznych hodowli, plantacji oraz od producentów stosujących zasady sprawiedliwego handlu.
 
10% ze sprzedaży znaczków wesprze fundację TARA zajmującą się ratowaniem koni od rzeźni. Za resztę chcemy stworzyć naszą restaurację. Jeśli nam się to uda, każdy, kto kupi nasz button, będzie uhonorowany – jego imię i nazwisko znajdzie się na ścianie restauracji. Kolejny bonus to stała zniżka 10% dla osób, które przyjdą do nas z przypiętym znaczkiem.
 
Mamy nadzieję, że dzięki temu poczujecie się związani z tym miejscem. A poprzez organizowane tam wydarzenia, np. spotkania poetyckie, wystawy fotografii, rozmaite warsztaty, uda nam się wyznaczyć ważny punkt na kulturalnej mapie Warszawy.

Ze sprzedażą znaczków ruszamy 5 czerwca 2012 i prowadzimy akcję przez rok. Trudno przewidzieć, ile uda nam się zarobić. Naszym celem jest restauracja, ale zdajemy sobie sprawę z wysokich kosztów jej urządzenia. Niezależnie od wyniku akcji, cały zarobek przeznaczymy na kulinarną działalność (mniejszego lub większego formatu), bo kochamy dzielić się naszą pasją i nie zmierzamy przestać.


Ps. Nasze wydarzenie dostępne jest tu: http://www.facebook.com/events/322471911160598/