poniedziałek, 30 września 2013

Master "Żenua" Chef

Dziś zamiast przepisu – pojazd po polskiej edycji Master Chef. Jestem zawiedziona, oburzona i skonfundowana. Po całości. W skrócie napiszę Wam dlaczego. Oto dlaczego:

Prowadzący

Z prowadzącycymi jest tak, że rzucili nam Magdę Gessler, króra jest ciekawa. Lubi się albo się nie lubi, ale zapamiętuje się ją z pewnością, ponieważ jest „jakaś”. Podobnie Pan Francuz, który w odróżnieniu od Pascala nie udaje i stara się ładnie mówić po polsku. A do tego „oddaj fartucha” i inne „neolingwizmy” rodzące się w jego ustach brzmią uroczo. Tylko powiedzcie mi kim jest Ania Starrmach, która wydaje się nie znać na kuchni, nie umie się ubrać (lub tupnąć nogą na stylistów) ani ładnie wypowiadać po polsku. Jest całkiem nijaka i w moim odczuciu bardzo irytująca. Skąd się wzięła? Dlaczego ona?

Uczestnicy

Zastanawia mnie jaki poziom reprezentować mają uczestnicy programu. Ponieważ wydaje się, że wszystko to jest jednym wielkim teatrzykiem kukiełkowym, nie zaś walką najlepszych. Przy zadaniu z ziemniakami kompletnie opadły mi kokardy. NIKT nie zrobił frytek. NIKT nie pomyślał o musace. Ba! Nikt nie zrobił kremu z ziemniaków i nie podał go z chipsami łososiowymi (chyba jutro rozpiszę Wam przepis na to!). Co to za kucharze, którzy smażą placki i robią puree i tylko na tyle starcza im wyobraźni. Ja się pytam, gdzie była kartofelsalad?! 
 
Zadania

Wczorajsze zadanie przyprawiło mnie o nieprzyjemną chęć sięgnięcia po pilota i pożegnania się z programem raz na zawsze. Dlaczego? Ponieważ według jury kucharz, który pomyli pietruszkę z pasternakiem jest skreślony. Co więcej! Podejrzewam, że ci, którzy dokonali owej pomyłki doskonale znali nazwy przynajmniej 10 innych produktów znajdujących się na „egzotycznym” stole. Ręce opadają. Chociaż z drugiej strony opada wszystko inne bo wystarczyło minimalnie ruszyć głową aby domyślić się, że nie położonoby pietruszki na stół z produktami natury nietypowej. 

No i tak. Proszę, pohejtujcie ze mną, bo nie chciałabym wyjść na czepialską zołzę podczas kiedy Wy zachwyceni jesteście zarówno zadaniami jak i całą resztą. Dziękuję, pozdrawiam, napiszę jutro o tym kremie ziemniaczanym, bo jest fenomenalny.

piątek, 27 września 2013

Łzy w kuchni, podzielcie się.

Ponieważ mamy piąteczek nie będzie przepisu. Nie będzie opowieści o kuchni. Będzie opowieść o programach kulinarnych, które irytują lub zachwycają.

Zacznijmy od Anthonego Bourdain'a, który jako JEDYNY do tej pory sprawił, że popłakałam się oglądając program kulinarny. Estetyka jego podróży po Rzymie wzruszyła mnie do łez. Naprawdę, nie przesadzam. Jego programy są wyjątkowe i profesjonalne. Uwielbiam go jako prowadzącego i jako kucharza. Absolutnie.

Lubię Jamiego Olivera. Głównie za przepisy - bo przecież nie za dykcję i aparycję ;)

Nie lubię Nigelli i nie lubię polskiej edycji Master Chef. Nie tylko ze względu na Anię Starmach (chrońmnieboże), ale ogólnie. Nie lubię też Pascala Brodnickiego. Okrasę cenię, jednak estetyka jego programu odstrasza. Ewa Wachowicz, tak bardzo lubiana przez moich rodziców, zupełnie do mnie nie przemawia. A bawi? Program kulinarny na jakiejś katolickiej stacji (puls?) gdzie puszysty pan z brodą, w garniturze, opowiada o jedzeniu a milczący kucharz gotuje. 

Co dalej? Globe Cooker. Francuz, który podczas swoich kulinarnych podróży uczy mnie ciekawostek. To dzięki niemu wiem, że w Libanie żyją 3 miliony Libańczyków, podczas gdy w Brazylii żyje ich prawie 10 milionów (!). No i nieżyjący już Floyd, który chociaż wypijał butelkę wina robiąc jedną potrawę, był jednym z najbardziej uroczych kucharzy świata.

Makłowicz już mnie nudzi. Martha Steward, choć profesjonalna i można się wiele od niej nauczyć, jest za sztywna. O! Jest takim pomieszaniem naszych polskich Rozenek i Wachowicz właśnie, przez co zupełnie mnie odrzuca. I jeszcze Pan Łapanowski, którego talentu nie będę podważać, ale nóż w kieszeni mi się otwiera, ponieważ nie potrafi zbudować on ani jednego zdania po polsku ;)

No, to nagadałam się porannie. W sumie najbardziej ciekawa jestem Waszych opinii. Napiszcie parę słów o Waszych ulubionych programach kulinarnych. Możecie tu, możecie na fejsie. Czekamy.

środa, 25 września 2013

Papryka faszerowana wątróbką i chałką

Paprykę każdy umie zrobić, po swojemu. Proste zupy - kremy paprykowe (przepszne i jesienne!), wszelkiej maści gulasze. Paprykę marynowaną, sałatki z papryką. Ja jednak chciałam zaproponować wam pyszny sposób nadziewania papryki, być może nieco pracochłonny, ale efekty są powalające.

Jedna rzecz - jeśli ktokolwiek z Was nie lubi wątróbek zastąpcie mielone wątróbki mielonym mięsem dowolnym, zgodnie z upodobaniami. Niech będzie mielony indyk albo wieprzowina. Co tylko lubicie.

Zatem czego potrzebujemy?

- namoczonej w mleku chałki
- mielonej, usmażonej wątróbki/mięsa
- garści rodzynek
- pęczku natki
- 1 jajka
- cebuli
- soli, pieprzu, ulubionych ziół

Jak robimy?

Chałkę moczymy w ciepłym mleku a następnie delikatnie rozgniatamy. Mięso smażymy i mielimy lub siekamy (zgodnie z preferencjami). Cebulę kroimy dowolnie i smażymy aż zmięknie i zrumieni się. Wszystko razem mieszamy. Doprawiamy, wbijamy jajko. Bardzo drobno siekamy pęczek natki i dodajemy również. Do tego wrzucamy garść namoczonych wcześniej we wrzątku rodzynek. 

Papryki ścinamy "z góry" i pozbywamy się gniazd nasiennych. Faszerujemy je i pieczemy do pełnej miękkości i lekkiego zrumienienia. (około 30-40 min. w nagrzanym do 200 stopni piekarniku). 

Jeszcze tylko jedna uwaga - nadzienie pasuje też idealnie do kurczaka (jednak wtedy wiadomo, wątróbki nie zastępujemy innym mięsem i mielimy ją, nie siekamy). 

Dziękuję za uwagę, smacznego!


wtorek, 24 września 2013

Salsa verde mistrz świata!

Napiszę Wam dziś o salsie verde jakiej nie znacie, jakiej nie zna świat. Przepis na nią podał mi Jamie Oliver. Najpierw popukałam się w głowę i pomyślałam sobie "Jamie, lecisz sobie w kulki?". Jadnak potem zrobiłam ją i umarłam. W ekstazie, rzecz jasna. I chociaż Oliver polecał ją do kurczaka ja polecam ją do polędwiczek wieprzowych smażonych w całości, lekko krwistych w środku, skarmelizowanych z zewnątrz. Tak Jamie, pomyliłeś się. Nie kurczak tylko wieprzowina! 

Aby przygotować tę PERFEKCYJNĄ i NIEBIAŃSKA salsę miksujemy co następuje:

- pęczek natki
- pęczek mięty
- 3 korniszony
- 1 ząbek czosnku
- garść kaparów
- 3 fileciki anchois
- kilka łyżek oliwy z oliwek
- 2 łyżki musztardy dijon



Naprawdę! Nie ściemniam. Dokładnie te składniki tworzą połączenie idealne. Poza tym wcale nie musicie używać jej do mięsa. Może być dipem do czegokolwiek, może być dressingiem do, chociażby, pieczonego bakłażana czy pieczonej papryki (a już jutro na blogu jesienna bajka o papryce właśnie). Rozkoszujcie się smakiem salsy Jamiego, dzielcie się tym przepisem ze światem. Smacznego!

poniedziałek, 23 września 2013

Zupa krem z... czerwonej kapusty!

Dusimy tę biedną kapustę, szatkujemy na sałatki, znów dusimy i znów szatkujemy. A tymczasem kilka dni temu nie mogłam zasnąć (zespół niespokojnych nóg, masakra!!!!) i marzyłam o czerwonej kapuście. Miałam całą i chciałam ją zrobić, ale zrobić inaczej. Do tego jesień przyszła, nie da się już spać przy otwartym oknie, człowiekowi chce się ciepłych i sycących zup. Leżałam więc i   myślałam. I myślałam. I wymyśliłam sobie zupę krem z czerwonej kapusty. Podejrzewałam ją o paskudny smak. Wstyd jak bardzo się myliłam. Wstyd!

Poeksperymentowałam, pogrzebałam w necie szukając inspiracji do połączenia (nie chciałam dawać ziemniaków i psuć jej koloru). Padło na buraka. Ale mało. Dwa. Trzy maksymalnie. Koniecznie pieczone w skórce, bo wtedy zatrzymują smak. No i co? I wyszło! Pyszna, kremowa, aksamitna, jesienna zupa. Już lecę pędzę i piszę jak:

KREM Z CZERWONEJ KAPUSTY
składniki:

- główka czerwonej kapusty
- trzy obrane, pieczone wcześniej w skórce, buraki
- bulion warzywny
- 2 ząbki czosnku
- kminek mielony, ziele angielskie, gałka muszkatołowa, sól, pieprz
- dwie łyżki masła
- natka pietruszki
- gruby plaster boczku

Kapustę kroimy niedbale, wrzucamy do bulionu i dusimy. Dodajemy przyprawy i dwa ząbki czosnku. Kiedy kapusta zacznie mięknąć - dodajmy pokrojone, upieczone już buraki. I dusimy dalej. Pod sam koniec duszenia dodajemy dwie łyżki masła i jeszcze chwilę dusimy. Kiedy wszystko jest już perfekcyjnie miękkie - blenderujemy. Boczek kroimy w drobną kostkę i mocno rumienimy go, na skwarki. Natkę pietruszki siekamy. Zupę podajemy z kromką ciepłego, ciemnego pieczywa i kieliszkiem czerwonego, wytrawnego wina. Zupę podajemy posypaną skwarkami i świeżą natką. 

Zdziwicie się jak smaczna jest, jak kapuściana a jednocześnie delikatna. Intensywna w smaku, aromatyczna, ale skromna i wykwintna zarazem. Bardzo, bardzo polecam zrobić ją jak najszybciej! Smacznego!
 

sobota, 21 września 2013

Powiedz nam co masz w lodówce...

Dziś, "przy sobocie", chcemy przypomnieć Wam o naszej działalności pro bono na facebooku - o akcji "Powiedz nam co masz w lodówce a wymyślimy oryginalne danie na bazie Twoich produktów".

Jak to działa? Proste. Otwierasz lodówkę, spiżarnię, szafkę z jedzeniem. Masz masę rzeczy do wykorzystania ale nie masz pomysłu jak to zrobić. I tu wkraczają Granice Smaku.

Wchodzisz na nasz fejsbukowy fanpage ( https://www.facebook.com/granicesmaku ) i na osi czasu piszesz nam co masz w domu do jedzenia. Nie gwarantujemy odpowiedzi w tej samej sekundzie, ale jeśli napiszesz rano - w południe z pewnością coś już wykombinujemy. A może wcześniej.  Generalnie staramy się odpisywać jak najszybciej. I pamiętajcie, że to wszystko jest pewną formą happeningu więc Was również zapraszamy do wymyślania potraw dla innych.

Staramy się przyjść z pomocą dniom bez weny kulinarnej. A przecież każdy z nas ma takie dni. Jak radziłyśmy sobie wcześniej? Dobrze. Pojawiały się też wpisy "mam pół litra i ketchup" ale wiadomo, żart - żartem. Niemniej jednak udawało się, nie raz wspólnie z Wami, wymyślić coś naprawdę ciekawego i nowego. Potem akcja umarła jednak teraz postanawiamy ją jesiennie wskrzesić. Licząc, że będziecie chcieli nas wykorzystać. Smacznego!

piątek, 20 września 2013

Jedzenie szczęściem dziecka

Mamoooo nie będę tego jadł. Mamooo to jest ohydne. Ble, zaraz się porzygam. Nie chcę! Nie będę! Zabierz to z mojego talerza! Zjem tylko frytki! - Skąd to znamy? Z autopsji. 

Są dzieci, które zjedzą wszystko. Są dzieci, które nie zjedzą nic. Postaramy się dziś pokazać Wam kilka rzeczy, które mogą (ale nie muszą) zachęcić najmłodszych do spożywania bardziej urozmaiconych posiłków. Proszę bardzo: 


Po pierwsze placki, w których wszystko da się przemycić, jeśli. np. to zmiksujemy. Czyli dzieci jedzą warzywa. Do mąki z bułką tartą, jajek, mleka i przypraw dodajemy co do tylko chcemy. Posiekaną paprykę, startą marchew, kiełki, natkę pietruszki. Im drobniej - tym mniej będą widoczne. Ba! Można nawet zetrzeć buraki i podać "magiczne czerwone placki pełne extra mocy".

Po drugie wspólne robienie ciasta: kubek mąki, kubek cukru, 4 jajka, pół szklanki: oleju i wody gazowanej. A do tego co tylko maluch zechce. Jabłka? Proszę bardzo. Kakao? Jak najbardziej. A może pewnym razem skusi się na magiczną żurawinę, od której "szybciej się rośnie"? Metodą prób i błędów przygotowujmy razem z dzieckiem ciasto, które wyjątkowo zjeść będzie mogło na kolację razem z kubkiem ciepłego mleka (nie, nie musi być krowie. Krowie wcale nie jest takie zdrowe. Ale możemy zmiksować je z owocami tworząc kolejny bajkowy napój).

Po trzecie kluski. Dzieci lubią kluski. Gorzej z sosami, prawda? Ten pomidorowy nie zawsze jest taki super. Ale przecież nie musimy robić czerwonego spaghetti. Możemy zrobić żółte z żółtych pomidorów, pomarańczowe z dyni albo zielone - z zielonych ogórków i cukinii. 

Po czwarte mięso. Jeśli nie panierowane w bułce - jest nieprzystępne. Podejdźmy więc malucha sposobem i opanierujmy je w mielonych orzechach uzupełniając pierwiastki i proponując nowe smaki.

Po piąte jeśli dziecko ma urodziny - zróbmy tort razem. Nie, nie trzeba być wybitnym cukiernikiem a jedynie cierpliwym rodzicem. Kupić gotowe spody biszkoptowe i zrobić prawdziwą bitą śmietanę do przełożenia ich. Albo przełożyć je nutellą. Albo posmarować ulubioną rozpuszczoną czekoladą i posypać żelkami. Naprawdę - raz do roku nie zaszkodzi. A maluch zobaczy, że wspólne gotowanie (gotowanie w ogóle) jest ogromną frajdą.

Po szóste - wojna z fast foodami. Wypowiedzmy ją! Wejdźmy dziecku na ambicję mówiąc, że na pewno zrobimy z nim lepsze kurczaczki niż te z makdonalda, że nasz hamburger będzie smaczniejszy. Powiedzmy prawdę, że w sieciówkach dodają nam syf. Jednak nie dajmy się zwariować. Kupmy młodemu frytki albo lody i zabawkę. Resztę zjedzmy domowe.

Po siódme, i ostatnie, dziecko wcale nie musi złapać się na te sposoby. Ale warto próbować. Sadzać na blacie w kuchni i prosić i pomoc w mieszaniu. Tak, wiem, kuchnia zabałagani się milion razy bardziej ale jest szansa, że nie tylko uszczęśliwimy swoje dziecko ale i otworzymy mu oczy na nowe smaki. Niech doda jabłka do kotletów mielonych, niech posłodzi herbatę czekoladą. Niech położy na naleśniki co tylko chce. Niech próbuje, bawi się w zgadywanki co spróbowało i niech śmieje się w głos. Smacznego!

czwartek, 19 września 2013

PASTA (!) i CURRY (!) z DYNI

Dzień dobry. Dynia na tapecie. Wszyscy robimy zupę, pieczemy dynię, bla, bla, bla. A tymczasem możemy miło się zaskoczyć dwiema rzeczami. Zacznijmy od pasty. Do jej przygotowania potrzebujemy:
- dowolnie przyrządzonego puree z dyni (dosmaczenie go jest kwestią indywidualną)
- cebuli (usmażonej rzecz jasna)
- poszatkowanej natki pietruszki
- oliwy z oliwek (najlepiej miodowej lub dijon)
- odrobiny musztardy 
- soli i pieprzu do smaku

Wszystko to razem mieszamy i słoiczkujemy. I przez kilka dni mamy pyszną, aromatyczną pastę na świeże pieczywo. Do przygotowania szybkich i jesiennych kanapek.

Kolejna rzecz to curry. Kto powiedział, że nie można do niego wykorzystać dyni? Ja mówię, że można! Jak? Proszę bardzo: Dynię wraz z czosnkiem i cebulą pieczemy do miękkości w piekarniku a następnie dokładnie miksujemy. Dolewamy troszeczkę rosołu, aby sos nie był za gęsty. Można też dodać mleko kokosowe, ale rosół i mielone migdały pasują jej bardziej. Potem smażymy pokrojonego w kostkę kurczaka lub w wersji vege - tofu. Sos przyprawiamy intensywnie (curry plus co tam chcecie) i łączymy z kurą/tofu. Podajmy z ryżem lub z naanem. Lub z pitami. Tu również mamy dowolność. Do popicia ciepła, mocna, czarna herbata. I voila! Smacznego!

środa, 18 września 2013

Soczewica, kokos, curry...

Dziś opowiem Wam o jednym z najwytrawniejszych połączeń w historii kuchni. O połączeniu czerwonej soczewicy z mlekiem kokosowym i curry. O zupie, która chłodną jesienią zaspokoi każdego. O zupie sycącej, smacznej i kremowej. Szykujcie listę zakupów! Oto, co musicie mieć:

- Torebkę czerwonej soczewicy
- Dwie cebule
- Puszkę mleka kokosowego
- Przyprawy: curry, kminek mielony, gałkę muszkatołową, sól, pieprz, brązowy cukier, ostrą i słodką paprykę.
- 1 marchewkę i 1 ziemniaka
- Chrupiącą bagietkę
- Śmietanę
- Olej z pestek dyni (opcjonalnie)

No to do roboty!
Na dno garnka wsypujecie soczewicę i pokrojoną niedbale cebulę. Dodajecie przyprawy (curry z 2 płaskie łyżki, resztę do smaku) i przesmażacie to na dnie garnka. Następnie zalewacie rosołem lub wodą (w zależności od tego czym - wcześniej sólcie mniej lub więcej).

Po zalaniu dodajecie pokrojone jakkolwiek ziemniaka i marchew. Zupę dusicie około 20 -30 min (do zmięknięcia warzyw) a następnie miksujecie ją (lub blenderujecie) i dodajecie mleko kokosowe (dokładnie mieszając). Koniec roboty! :) 

Co ważne? Sposób podania. Zupę podajemy z kleksami śmietany i oleju z pestek dyni. A obok chrupiącą bagietkę do przegryzania tego bardzo aromatycznego kremu. Smacznego! I ciepłego.

wtorek, 17 września 2013

Co na deszcz? Malinowe muffiny!

Dziś koniecznie musicie umilić sobie dzień. Jest zimno, brzydko, paskudnie, deszczowo i nieprzyjemnie. Na takie dni pomagają tylko (powiedzmy ;)) słodycze. Ale czekolada? Nieee. Domowe muffiny! Tylko i wyłącznie. Macie jeszcze mrożone, letnie maliny, z pewnością (A jak nie macie, weźcie dowolne owoce). Do dzieła! 

Na 12 sztuk muffinków (pieczemy je w specjalnej blasze lub foremkach) potrzebujecie:


- 250 g mąki
- 2 szklanki cukru (możecie dać pół na pół: brązowy i cukier puder)
- tabliczkę białej czekolady (łamiemy ją, kruszymy niedbale)
- pół szklanki malin (lub borówek amerykańskich, lub jagód, lub dowolnych owoców (o, chociażby żurawina!)
- 125 mln oliwy
- 2 jajka
- 1 łyżeczkę proszku do pieczenia
- 1 łyżeczkę sody
- 4 łyżki mleka


Najpierw łączymy suche z suchymi a mokre z mokrymi, dopiero potem mieszamy wszystko razem. I nie za długo, nie za dokładnie, bo ciasto będzie za mało puszyste. Generalnie mieszamy niedbale wpuszczając doń dużo powietrza. Pieczemy około 20 minut w nagrzanym do 200 stopni piekarniku.

Ciepłe muffiny spożywać należy pod kocem, na fotelu, z dobrą książką na kolanach i koniakiem (na rozgrzewkę) w kieliszku. Inaczej zupełnie nie ma to sensu ;) Smacznego! 

Ps. Dziękujemy Małej Czeszce za przepis. 



poniedziałek, 16 września 2013

CZERWONA i ZIELONA na koniec lata

Dziś chciałabym podzielić się z Wami dwoma przepisami na sałatki - proste, szybkie i przepyszne - w sam raz na koniec lata, na początek jesieni. 

Robi się je w pięć minut, smakują znakomicie, są bardzo sycące i z powodzeniem (na przykład w towarzystwie bagietki czy grzanek) zastąpić mogą obiad. Sałatki nie mają jeszcze nazw więc mówię o nich "czerwona" i "zielona", po prostu.
Sałatka czerwona to wymieszane:

- Pokrojone w kostkę wielokolorowe pomidory (słodkie, wczesno-jesienne)
- Puszka zielonej soczewicy
- Pęczek drobno posiekanej natki
- Łyżeczka cukru, sól, pieprz
- Odrobina oleju (np. z  orzechów włoskich)

Sałatka zielona to wymieszane:

- Pestki słonecznika
- Ciecierzyca
- Rodzynki
- Sałata lodowa
- Kiełki (najlepsze byłby kiełki słonecznika jednak jeśli takich nie mamy możemy użyć np. kiełków lucerny)
- Sól, pieprz, odrobina oliwy

No i tak. Do tego połamana, chrupiąca bagietka i kieliszek białego wina. A potem już tylko koc i czekanie na coraz chłodniejszą (i oby złotą!) jesień. Smacznego!

piątek, 13 września 2013

TOPINABUR. Tak polski, że wstyd nie znać.

Rośnie sobie topinambur przy polskich drogach. A my nie wiemy, że trzeba go wykopać i zjeść bulwy. Bo topinambur to słonecznik. Tylko bulwiasty. Pochodzi z Ameryki północnej jednak zadomowił się w Polsce na dobre. Jego jadalne bulwy znane są przede wszystkim cukrzykom. Ogólnie jednak nie zna się go wcale. A szkoda. Przez niewiedzę najdroższe restauracje, zastępując topinamburem ziemniaka, zdzierają z nas kasę za danie luksusowe. Tymczasem słonecznik ten nie ma wielkich wymagań, rośnie i rozmnaża się wszędzie. Początkowo gatunek rozwijał się w Ameryce, do Europy trafił mniej więcej w XVII wieku. Najpierw był bardzo powszechny, potem słuch o nim zaginął. Teraz powraca jednak, o czym wspomniałam wcześniej, nie wiedzieć dlaczego jako danie ekskluzywne i nietypowe. 

Nasz topinambur zawiera chyba wszystko! Węglowodany, białko, witaminy, żelazo, wapń, sód, potas. Długo by można wymieniać. Jest bardzo zdrowy i bardzo sycący. Bulwy gotuje się na parze lub piecze. Pieczone bulwy mogą stanowić namiastkę kawy. We Francji, w Anglii topinambura traktuje się jak ziemniaka i robi z niego zupy, chipsy i frytki. My powinniśmy traktować go jak zwykłe, smaczne warzywo. Jeśli musiałabym określić jego smak - przypomina nieco karczocha. Surowy - rzodkiewkę bez smaku. Jednocześnie smakuje jak orzech połączony z ziemniakiem z nutą pestek słonecznika. Jest bardzo, bardzo ciekawy. 

Pójdźcie na targ i koniecznie podpytajcie sprzedawców o słonecznik bulwiasty. Powinien znaleźć się na kilku stoiskach. Jeśli mieszkacie w Warszawie na pewno dostaniecie go na biobazarach oraz na Polnej. Na sam początek upieczcie go jak ziemniaki spróbujcie zastąpić je nim podając zwykły obiad (mięso i sałatka) . Potem zróbcie z niego frytki. Potem zobaczcie z czym wam smakuje i próbujcie eksperymentować z nim w kuchni. My, na chłodne jesienne wieczory, podamy wam przepis na zupę z topinambura. Sycącą, smaczną i kremową.


KREMOWA ZUPA Z TOPINAMBURA (przepis belgijski)
Potrzebujemy:
- kilku bulw topinambura, 
- kilku ziemniaków, 
- cebuli 
- i przypraw (gałka muszkatołowa, kminek mielony, pieprz czarny mielony, liść laurowy, sól). 

Cebulę pieczemy na złoty kolor a następnie razem z ziemniakami i topinamburem gotujemy z dodatkiem przypraw aż warzywa zmiękną całkowicie. Kiedy uznamy, że jest już smacznie i miękko - miksujemy zupę. Krem zabielamy mlekiem. Okrasić zupę, podając, możemy na trzy sposoby.

Po pierwsze można podać ją ze strzępami wędzonego łososia i posypaną czerwonym pieprzem. 
Po drugie można posypać ją prażonymi pestkami słonecznika.
Po trzecie można posypać ją posiekaną natką pietruszki z posiekaną kolendrą.

No i tak. Pokochacie topinambur. Smacznego!




czwartek, 12 września 2013

Już grzyby? A więc grzyby

Sezon na grzyby uznajemy za rozpoczęty! Z tej okazji chciałabym napisać Wam kilka słów o tych wybitnych darach lasu. Co z nimi robić? Gotować! Dodawać! Przetwarzać! Pamiętajcie, że najmniejsze kapelusze prawdziwków powinno się zamarynować i odstawić do ciemnej szafki, gdzie doczekają świąt wielkanocnych. Poza tym karygodnym jest nie zjeść przynajmniej dwa razy w roku zupy grzybowej. Jaka jest najlepsza? Ta najprostsza. Mocny wywar grzybowy z włoszczyzną a do tego dwie opcje a) kasza perłowa lub b) kluseczki francuskie (jajka, mąka, sól - ubite białko dodawane na samym końcu).
Co jeszcze? Kapelusze podgrzybków lub borowików smażone w cieście naleśnikowym z sosem śmietanowym. Albo zupa kurkowa z ziemniakami i świeżą natką. Albo sos grzybowy ze śmietaną do dowolnego rodzaju mięsa. 

Jednak grzyby to również dodatek. Dodatek idealny. Nie byłoby barszczu bez suszonego grzyba w nim. Nie byłoby dobrego żurku. A ryba? Próbowaliście kiedyś dodać grzyby do zupy z białych ryb? Nie? To bardzo Wam to polecam. Zupa z dorsza z dodatkiem grzybów, zabielona śmietaną i doprawiona gałką muszkatołową oraz mielonym kminkiem jest mistrzostwem świata. A do tego koniecznie świeża bagietka.

Prawdziwki robią szał w risotto! Do nich oczywiście szalotka i pęczek świeżej natki pietruszki. I parmezan w płatkach do smakowej dekoracji, na sam koniec. Borowiki pięknie też komponują się z kaszą gryczaną i tylko z nią oraz z odrobiną okrasy stanowią danie proste i bardzo smaczne. 

Maślaki na przykład bardzo cenią sobie białe wino i ładnie z nim współgrają. Kurki lubią curry. Lubią też być farszem tarty z kruchego ciasta (można je wtedy połączyć z serem, np. z cheddarem). Kurki lubią też jajka, dlatego w sezonie kurkowym musicie koniecznie przynajmniej raz zrobić sobie z nimi omlet. Lub jajecznicę.

Kolejnym tematem są pierogi, jednak smuci nas, że grzyby wkładacie do nich tylko w towarzystwie kiszonej kapusty. Co z kaszą gryczaną i skwarkami? To właśnie z nimi smakują w pierogach najlepiej. Albo z jarmużem. Albo z kaszą jaglaną i cebulą. W tej kwestii wszystkie chwyty dozwolone, pozostaje tylko kwestia kulinarnego, tak bardzo indywidualnego, gustu.

Na sam koniec chcę jeszcze wspomnieć o pasztetach, w których zarówno z soją jak i z mięsem - grzyby komponują się wyśmienicie. I wcale nie jest powiedziane, że musi być ich mało. A jeśli przerażają was ceny prawdziwków - weźcie koszyk, opatulcie się porządnie mając na uwadze kleszcze i ruszajcie w las zamiast przesypiać weekendowe poranki. Naśpicie się jeszcze zimą! Smacznego.




środa, 11 września 2013

Jabłko inaczej


Jabłko, rzecz wiadoma, jest owocem jabłoni. Jabłoń to drzewo. Bardzo polskie. Jabłka znamy i lubimy. Jabłko jest pierwszym, obok marchwi, stałym pokarmem jaki podaje się kilkumiesięcznym dzieciom. Jabłko jest zdrowe i smaczne. Jemy je często, prawda? Robimy szarlotki, dodajemy do słynnej surówki z porem i ogórkiem kiszonym. Pijemy sok jabłkowy i znów pieczemy szarlotkę, tym razem z kruszonką. I tak cały rok. Tymczasem jabłko nadaje się do wielu innych, ciekawszych rzeczy niż tylko do kaczki, do ryżu, do wigilijnego kompotu, do szarlotki czy jako dodatek do borówek. I te "ciekawsze rzeczy", a przynajmniej kilka z nich, chcemy Wam dzisiaj opisać.

Po pierwsze pamiętajcie o cydrze, jednym z najlepszych, lekkich, subtelnych alkoholi świata. Jego produkcja ruszyła w ostatnich latach w Polsce pełną parą. Cydr od Polskich wytwórców jest zdrowy i smaczny. Spróbowanie go to niemalże obowiązek obywatelski.

Po drugie jabłko na słodko. Czyli mój ulubiony deser, którego smak wspominam jeszcze z wczesnego dzieciństwa, kiedy to jadłam jabłka u babci. Myślicie pewnie, że zaraz napiszę o ryżu z jabłkiem i cynamonem? Nie bardzo. Owszem, cynamon będzie nam potrzebny. Ale ryż? Absolutnie nie. Pragnę napisać Wam o jednym z najsmaczniejszych deserów jakie ktokolwiek kiedykolwiek wymyślił - o jabłkach pieczonych w kruchym cieście, nadziewanych włoskimi orzechami. Jak je przygotować? Banalnie. Wydrążamy jabłko i w miejsce pestek wkładamy farsz - posiekane orzechy włoskie (obrane lepsze, jeśli chce Wam się je parzyć i bawić w obieranie) wymieszane z miodem i cynamonem. Następnie całe jabłko zawijamy w kruche ciasto i delikatnie osłonięte papierem do pieczenia - wkładamy do piekarnika. Pieczemy do momentu aż ciasto będzie rumiane a jabłko miękkie (dlatego ważne jest częściowe otulenie jabłka papierem, aby kruche zbyt szybko się nie paliło). Jak podajemy? Na ciepło, z kulką lodów waniliowych. Zapewniam Was, że doświadczycie kulinarnego orgazmu, kiedy tylko ciepłe orzechy wraz z kwaśnym miąższem jabłka i odrobiną lodów dotkną waszego podniebienia...

Po trzecie chcemy napisać Wam jak łączyć jabłko ze słonymi produktami. Jak wiemy jabłko pasuje do pora. Komponują się idealnie. Nie poprzestawajmy więc na robieniu z nich sałatki. Zróbmy zupę! Krem z jabłek i porów, doprawiony gałką muszkatołową i imbirem jest wybitny! Drugim "zupowym" kompanem jabłka może być dynia. A na dynię właśnie przyszła pora.

Jabłko pasuje też do serów pleśniowych i szynek. Do wątróbek i musztardy. Do orzechów. I do sera! Do sera! Do sera! Na sam koniec chcemy zaproponować Wam pyszne, śniadaniowo - lunchowe danie z jabłkami - frittatę. Jabłka smażone na patelni z cebulą, zalane jajkiem i odrobiną mleka, doprawione płatkami migdałów i serem żółtym (startym) - pamiętajcie, że frittata powinna być dopiekana w piekarniku.

No i tak. Czas wstać i obrać sobie jabłko. Do napisania!

piątek, 6 września 2013

BETA VULGARIS

Nasz dzisiejszy tytuł brzmi może nieco wulgarnie, jednak nie znaczy nic poza "burakiem zwyczajnym". Bo o burakach właśnie chcemy Wam dzisiaj opowiedzieć. Nie będziemy rozwodzić się nad oczywistościami: Nie napiszemy Wam jak zrobić barszcz czy tarte buraczki na ciepło. Dodamy jedynie, że w przypadku pierwszego nie wolno zapomnieć o czosnku i cytrynie, a w przypadku drugiego naganne jest niedodanie miodu. I tyle, jeśli chodzi o to, co znacie wszyscy. My chcemy przedstawić Wam buraka, jakiego jeszcze nie znacie.

Co ma burak? Burak ćwikłowy to przede wszystkim doskonałe źródło witamin i minerałów. W korzeniu tego warzywa znajdują się spore ilości witaminy C, wzmacniającej odporność, a także witaminy A, B1 i betakaroten. Buraka wyróżnia spora zawartość kwasu foliowego jest potrzebna szczególnie kobietom w wieku rozrodczym i ciężarnym. Buraki bogate są również w wapń, który jest budulcem kości i zębów, a duża zawartość potasu pozwala utrzymać w ryzach ciśnienie tętnicze krwi. 

Jak jeść buraka? Np. w ćwikle, z chrzanem i cukrem. Polecamy cienkie plasterki zamiast masakrowania na tarce. Dodatkowo pragniemy uprzedzić, że nic tak nie niszczy buraka jak gotowanie ;) Zarówno do ćwikły jak i do carpaccio (z dodatkami: szalotka, ogórek kiszony, kruszona feta) buraka powinno się PIEC ZE SKÓRKĄ. A dopiero potem obierać i kroić. 

Kolejna sprawa to czosnek i kapary, które idealnie komponują się z jego smakiem. W czosnku marynować możemy carpaccio, kapary dodawać do sałatek. Jednak nasza ulubiona sałatka obywa się bez nich. A jaka jest? Proszę bardzo: Upieczone i pokrojone w kostkę buraki i marchew, ogórek kiszony i sos z  oleju palmowego z czosnkiem, cytryną i cukrem trzcinowym. Sprawdza się idealnie do wszelkich pieczonych mięs a perfekcyjnie uzupełnia mięsa czerwone podawane z kaszą gryczaną.

Ostatnia rzecz o której chcemy wspomnieć to miłość buraka i łososia. Jak je łączyć? Ot, choćby tak jak na zdjęciu możemy zastosować sok z buraków jako marynatę do wędzonego łososia. Potem już tylko kapary i świeża bagietka. 

No i tak właśnie. Kochamy buraki! I Wam również polecamy otworzyć się na tę miłość. Smacznego!

środa, 4 września 2013

Doceńmy gruszkę, chociaż jesienią


Gruszkę znamy i lubimy. Jest polska i jest deserowa. Pieczemy z nią ciasta i robimy na niej nalewki.A wy? Próbowaliście już zamknąć gruszkę w butelce? Wystarczy wybrać zalążek na drzewie i włożyć go do butelki razem z gałązką - tak pozwolić gruszce dojrzeć. Potem zalać wódką, dosłodzić i czekać. Jest ciekawie i jest smacznie. 

Co dalej? Dalej są desery, które zawsze robicie tak samo, prawda? A tymczasem jest jeden sposób na gruszkę, który rozwali was dokumentnie.
Gruszkę należy obrać i ugotować w waniliowym syropie (woda z dodatkiem cukru i wanilii lub, od biedy, cukru wanilinowego). Następnie jeszcze ciepłą polać rozpuszczoną czekoladą i posypać pokruszonymi pistacjami. Doznania są nieziemskie. 

Dużo jest gruszek? Tysiące! ;) Według współczesnych systematyk szacuje się, że mamy na świecie około 50 gatunków. W ciągu liczącej co najmniej 30 wieków uprawy gruszy wyselekcjonowano kilka tysięcy odmian uprawnych, które dzieli się na dwie grupy w zależności od dominującego udziału genów z poszczególnych gatunków na grusze zachodnie (europejskie) i grusze wschodnie (azjatyckie). Wszystkie są soczyste i w większości jesienne. A co najgorsze zapominamy, że stanowią idealny dodatek do dań słonych. 

Po pierwsze możemy potraktować gruszkę kanapkowo i zastąpić nią pomidora na kanapce z szybką czy serem. Dlaczego? Ponieważ gruszka idealnie nadaje się do mięs i serów. Perfekcyjnym połączeniem, które z pewnością znacie, stanowi: ser pleśniowy, gruszka i orzech włoski. Zestaw ten stosować możecie zarówno w sałatkach jak i np. na tartach. Po drugie zacznijmy dodawać gruszkę do mięs! Nie tylko do borówek czy żurawiny ale osobno, do kaczki, do kurczaka. Łączmy ją z rodzynkami i śliwkami. Podlewajmy gruszkę koniakiem i pieczmy ją jako "warzywo" do mięsa i np. puree ziemniaczanego.

Wiecie co idealnie komponuje się z gruszką? Imbir! Możecie łączyć je w dżemach. Możecie ugotować gruszki w winie z goździkami i imbirem i podać jako dodatek do wędlin. Możecie grillować gruszki i podawać je razem z grillowanym serem (oscypek, camembert) i żurawinami. Możecie zawinąć gruszkę w plastry szynki parmeńskiej i podać jako przystawkę. Ba! Możecie upiec pizzę z gruszką, szynką i curry albo dodać ją do pieczenia białych ryb (np. do dorsza). 

Pełna dowolność. Jeśli znacie jakieś ciekawe przepisy z gruszką w roli głównej lub w roli drugoplanowej - napiszcie nam je. Być może nie znamy i skorzystamy. Lub skorzystają nasi czytelnicy. Smacznego gruszkowego i jesiennego!

poniedziałek, 2 września 2013

Jesienna, o truskawkach, opowieść

Dzisiaj przypomnimy Wam lato. Bardzo łatwo to lato przypomnieć ponieważ na działkach właśnie zaczynają dojrzewać pierwsze jesienne odmiany truskawek! A truskawki lubi chyba każdy...

Pamiętajmy, że te wrześniowe odmiany są bardziej pomarańczowe i kwaśne, mimo swojej słodkości. Nie dajmy się zatem zwodzić ognistoczerwonymi, a blado-zielonymi u nasady truskawkom prawie sztucznym.
Z okazji jesieni i truskawek chcemy zaproponować wam dwa przepisy z ich użyciem - jeden deserowy, drugi przekąskowy.

Zaczniemy od deseru bo z tym właśnie kojarzą się nam owoce truskawek. Nietypowo, bo z serem. Mascarpone. Czyli truskawkowe tiramisu. Biszkopty nasączamy sokiem truskawkowym. Na nie kładziemy ser mascarpone zmiksowany z cukrem pudrem i śmietaną. Po 2 warstwy, klasycznie. Na wierzchu kładziemy świeże truskawki. Kilka godzin w lodówce i gotowe.

Co do przekąski, również jest pysznie. Używamy liści dowolnej sałaty (lub np. młodego szpinaku), sera pleśniowego i orzechów włoskich. Do tego balsamico wymieszany ze zmiksowanymi truskawkami. Dziwne? Niekoniecznie. Bo smaczne. 

I jeszcze! Możecie zmiksować truskawki z kruszonym lodem i wódką. Na drugi deser, kiedy dzieci będą już smacznie spały. Życzymy przyjemnej konsumpcji!