Zdjęcie znalezione w sieci przedstawia arbuza. Dlaczego arbuza? Bo to już ostatnia chwila, by wykorzystać arbuza wieczornie i imprezowo! Jak? Bardzo prosto i bardzo smacznie.
Czego nam potrzeba? Arbuza, wódki i całego dnia.
W owocu wydrążamy dziurkę w miejscu, z którego odchodził pęd. Dziurkę o średnicy max 2 centymetrów. Następnie odstawiamy arbuza tak, by wyciekło z niego jak najwięcej wody/soku (odstawiamy go na około godzinę tak, by płyny spokojnie się odsączały). Następnie odwracamy otworem do góry, wstawiamy do lodówki i powoli wlewamy do niego alkohol. Po godzinie, dwóch - podejmujemy kolejną próbę. Po następnych robimy kolejne podejście. Ile przyjmie - tyle przyjmie. Wszystko zależy od owocu indywidualnie - jak bardzo był już dojrzały, ile płynu nam oddał. W szczytowej formie arbuz przyjmuje prawie całą, półlitrową butelkę. A kiedy nadejdzie wieczór arbuza kroimy na pół i szykujemy sobie łyżeczki.
I to, drodzy państwo, jest naszym pomysłem na ten jeszcze ciepły, leniwy wtorek. Smacznego!
To już wiem dlaczego mój arbuz, którego robiłam jakiś rok temu, nie chciał pić alkoholu: nie odstawiłam go do odsączenia soku... No ale człowiek uczy się na błędach :)
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba jeszcze po drodze go dźgać, żeby oddawał płyny. Alko musi mieć miejsce;)
OdpowiedzUsuńnigdy nie próbowałam alkoholowego arbuza, choć nie raz już o nim słyszałam,mam nadzieję, że kiedyś będzie ku temu okazja :)
OdpowiedzUsuń