poniedziałek, 5 marca 2012

AKOMPANIAMENT KUCHENNY

     Nie istnieje kodeks, mówiący co należałoby spożywać do konkretnej muzyki. Jednak czy działoby się, gdyby powstał? Na jakie potrawy bylibyśmy skazani słuchając jazzu, na jakie rapu. Czy gust wielbicieli konkretnego gatunku przekłada się na ich gust kulinarny? Czy w sposób kompatybilny należałoby połączyć proces odsłuchu z procesem konsumpcji? Nie sądzę. A jednak bawiąc się w skojarzenia doszlibyśmy do ciekawych wniosków.
     Jeżeli muzyka odzwierciedla smak,to czy słuchając klasycznej, powinno się zajadać schabowego z kartoflami, bo też jest klasycznym smakiem rodzimej kuchni polskiej? Idąc dalej tym tropem powinno się spożywać krwiste steki do metalu, zestaw eklektycznych przekąsek do jazzu, hamburgery do rapu, „fish and chips” słuchając britpopu. A przecież nie wszystkim taki zestaw pasuje.
     Powinno się opracować coś bardziej dowolnego szkicując jedynie przestronne ramy kulinarne dla określonych gatunków muzycznych, bo taki krwisty stek (koniecznie z zielonym pieprzem) niektórym pasować może bardziej do krwistej arii operowej
     Stworzyłam zatem prostą instrukcję kuchennej obsługi muzyki otwierając jedynie furtkę do dalszych eksperymentów bazując na pięciu dowolnych gatunkach:
1. Jazz wywodzi się z Nowego Orleanu, swoje korzenie ma w Afryce i tendencyjnie improwizuje. Zatem improwizujmy w kuchni! Na plaster szynki śmiało, zamiast pomidora, połóżmy plaster brzoskwini czy kiwi. Nie bójmy się dodać czekolady do sosu (do mięs!), pieprzu do deseru. Pamiętając że eklektyzm w kuchni doprowadzić nas może do poznania bezimiennych wcześniej, wybornych smaków.
2. Cechą rocka jest zespołowość, gitary i mocne brzmienia znajdujące początki w bluesie,w jazzie. Tak więc gotujmy razem! Spotkania ze znajomymi podczas których (przy radosnych dźwiękach rocka i wesołym akompaniamencie wina) wspólnie można gotować. Np. nauczyć się robić sushi. Albo przygotować dziesięć dowolnych składników i zobaczyć co każdy z gości z nich wykona. Wbrew pozorom, zabawa może być przednia.
3. Rap to melorecytacja. Rytmiczna, konkretna. Odkryjmy także konkretne smaki. Jeśli słodko, to bardzo słodko (zmieszajmy lody z najsłodszymi ciastkami jakie macie i podając, polejcie jeszcze czekoladą). Nie bójmy się mocnych smaków, wydobywających to, co najlepsze z jedzenia.
4. Jamajka to reggae. Jamajka to bogactwo przypraw i owoców. To kozie mięso, limonkii karaibskie smaki. To, co my nazwalibyśmy eklektyzmem i egzotyką, dla nich stanowi jedynie bazę. Spróbujcie kurczaka w kokosach, upieczcie bataty, koniecznie poeksperymentujciez rumem łącząc go z innymi składnikami zarówno w szklankach, jak i w garnku.
5. Muzyka country, jeśli o skojarzenia chodzi, nachalnie oferuje jedynie kurczaki. Ale przecież właśnie z nich powstają najlepsze przekąski. Paseczki piersi kurzej panierować można i piec/smażyć zarówno w jajku i bułce tartej, jak i w; orzechach, płatkach owsianych, pokruszonych krakersach czy chrupkach kukurydzianych odkrywając przy tym potęgę dowolności podczas kuchennych zmagań.
     Jeżeli więc zamknęliśmy się na niektóre gatunki muzyczne, pozostawmy otwarta bramę do tych kuchennych zakładając, że wiele można w nich zmienić, zaimprowizować. Że podobnie jak muzyka nie jest jedynie zagłuszaniem ciszy, tak samo jedzenie nie służy tylko zaspokojeniu głodu. Jedno i drugie to przede wszystkim potrzeba doznań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz