Dzień dobry. Dynia na tapecie. Wszyscy robimy zupę, pieczemy dynię, bla, bla, bla. A tymczasem możemy miło się zaskoczyć dwiema rzeczami. Zacznijmy od pasty. Do jej przygotowania potrzebujemy:
- dowolnie przyrządzonego puree z dyni (dosmaczenie go jest kwestią indywidualną)
- cebuli (usmażonej rzecz jasna)
- poszatkowanej natki pietruszki
- oliwy z oliwek (najlepiej miodowej lub dijon)
- odrobiny musztardy
- soli i pieprzu do smaku
Wszystko to razem mieszamy i słoiczkujemy. I przez kilka dni mamy pyszną, aromatyczną pastę na świeże pieczywo. Do przygotowania szybkich i jesiennych kanapek.
Kolejna rzecz to curry. Kto powiedział, że nie można do niego wykorzystać dyni? Ja mówię, że można! Jak? Proszę bardzo: Dynię wraz z czosnkiem i cebulą pieczemy do miękkości w piekarniku a następnie dokładnie miksujemy. Dolewamy troszeczkę rosołu, aby sos nie był za gęsty. Można też dodać mleko kokosowe, ale rosół i mielone migdały pasują jej bardziej. Potem smażymy pokrojonego w kostkę kurczaka lub w wersji vege - tofu. Sos przyprawiamy intensywnie (curry plus co tam chcecie) i łączymy z kurą/tofu. Podajmy z ryżem lub z naanem. Lub z pitami. Tu również mamy dowolność. Do popicia ciepła, mocna, czarna herbata. I voila! Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz