poniedziałek, 30 września 2013

Master "Żenua" Chef

Dziś zamiast przepisu – pojazd po polskiej edycji Master Chef. Jestem zawiedziona, oburzona i skonfundowana. Po całości. W skrócie napiszę Wam dlaczego. Oto dlaczego:

Prowadzący

Z prowadzącycymi jest tak, że rzucili nam Magdę Gessler, króra jest ciekawa. Lubi się albo się nie lubi, ale zapamiętuje się ją z pewnością, ponieważ jest „jakaś”. Podobnie Pan Francuz, który w odróżnieniu od Pascala nie udaje i stara się ładnie mówić po polsku. A do tego „oddaj fartucha” i inne „neolingwizmy” rodzące się w jego ustach brzmią uroczo. Tylko powiedzcie mi kim jest Ania Starrmach, która wydaje się nie znać na kuchni, nie umie się ubrać (lub tupnąć nogą na stylistów) ani ładnie wypowiadać po polsku. Jest całkiem nijaka i w moim odczuciu bardzo irytująca. Skąd się wzięła? Dlaczego ona?

Uczestnicy

Zastanawia mnie jaki poziom reprezentować mają uczestnicy programu. Ponieważ wydaje się, że wszystko to jest jednym wielkim teatrzykiem kukiełkowym, nie zaś walką najlepszych. Przy zadaniu z ziemniakami kompletnie opadły mi kokardy. NIKT nie zrobił frytek. NIKT nie pomyślał o musace. Ba! Nikt nie zrobił kremu z ziemniaków i nie podał go z chipsami łososiowymi (chyba jutro rozpiszę Wam przepis na to!). Co to za kucharze, którzy smażą placki i robią puree i tylko na tyle starcza im wyobraźni. Ja się pytam, gdzie była kartofelsalad?! 
 
Zadania

Wczorajsze zadanie przyprawiło mnie o nieprzyjemną chęć sięgnięcia po pilota i pożegnania się z programem raz na zawsze. Dlaczego? Ponieważ według jury kucharz, który pomyli pietruszkę z pasternakiem jest skreślony. Co więcej! Podejrzewam, że ci, którzy dokonali owej pomyłki doskonale znali nazwy przynajmniej 10 innych produktów znajdujących się na „egzotycznym” stole. Ręce opadają. Chociaż z drugiej strony opada wszystko inne bo wystarczyło minimalnie ruszyć głową aby domyślić się, że nie położonoby pietruszki na stół z produktami natury nietypowej. 

No i tak. Proszę, pohejtujcie ze mną, bo nie chciałabym wyjść na czepialską zołzę podczas kiedy Wy zachwyceni jesteście zarówno zadaniami jak i całą resztą. Dziękuję, pozdrawiam, napiszę jutro o tym kremie ziemniaczanym, bo jest fenomenalny.

18 komentarzy:

  1. Ja coraz bardziej zaczynam się utwierdzać w przekonaniu, że ten program i tak jest ustawiony pod publikę. Nie wiem czemu znów w MC jest kobieta z I edycji... Dlaczego pojawiła się tam Hania, która już brała udział w Ugotowanych? Wygląda to tak, jakby brakowało im chętnych do programu i brali stałych bywalców ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze Pani, która grała na emocjach po śmierci mamy. I wiecznie obcokrajowcy z dziwnymi akcentami! Ech.. Masz rację, Babeczko. Wygląda to jak reality show, nie jak prawdziwy program dla prawdziwych amatorów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dostałam zaproszenie do I edycji tego programu, ale po przeczytaniu formularza zgłoszeniowego opadły mi ręce. ,,jaka była najbardziej dramatyczna chwila w Twoim życiu'', ,,ugotowane potrawy, MOGĄ być brane pod uwagę podczas pierwszego etapu kastingu, decydować będzie jednak treść zgłoszeń'' ,,co sprawi Ci największe trudności, czego nigdy byś nie zjadła itd.... Ale ogląda się miło jeśli nie wymaga się nie wiadomo czego to tylko program rozrywkowy i one wszystkie są robione na jedno kopyto. Najbardziej bawią mnie ekipy ludzi którzy poznali się na kastingu i odpadli, a pełni byli nadze że skoro tak wspaniale gotują to to nie możliwe, i ,,Gessler jest zła i oni się nie znają to teraz im pokażemy'' smutne że nie mają dystansu do tego typu SHOW.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka była najbardziej darmatyczna chwila w Twoim życiu?! Really!??!?!?!

    OdpowiedzUsuń
  5. W wersji australijskiej fajne jest to, że się ludzi czegoś uczy i podchodzi w zupełnie inny sposób (wydaje mi się, że jest mniej stresu) do samych konkurencji. Polska wersja jest bardziej na wzór amerykańskiej, ale trzeba przyznać, że niestety w amerykańskiej najlepszą częścią są jurorzy ;)

    Pierwszej edycji nie oglądałam, na tą rzucam okiem w trakcie szukania czegoś ciekawego w TV ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje mi się, że Polaków wciąż robi się w konia podając im przede wszystkim człowieka prywatnie a nie to jakim jest kucharzem. I to właśnie dla mnie jest zupełnie nietrafione.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny wpis :) Widzę, że Starmachowa irytuje nie tylko mnie. Nie wiem właściwie skąd się wzięła i czemu jest w jury z Magdą i Michelem. Mam wrażenie, że się kompletnie na niczym nie zna. Podobno wydała książkę - która jest jedną wielką klapą. Przeczytałam wiele recenzji - i klienci nie są zadowoleni, przepisy są do d***.
    Co do uczestników - odnoszę wrażenie, że nie dostały się osoby z pasją, tylko te, które podniosą oglądalność. To jest jakiś koszmar. Uwielbiam Masterchefa Gordona R. prawdziwe emocje no i ludzie z pasją. A tu... Uczestnicy brali jury na litość ;/
    Szczerze mówiąc chyba zaprzestanę oglądanie tego programu, mimo, że tak na niego czekałam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za miłe słowa poparcia. Ja niestety, z racji zawodowych, powinnam oglądać a tym samym męczyć się dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Granice Smaku - masz niestety rację. Byłem w pierwszej edycji i przekonałem się, że jeśli nie masz historii i nie chcesz mówić o swoich prywatnych sprawach - nie ma cię. Na każde pytanie o osobiste rzeczy, odpowiadałem "A co to ma wspólnego z gotowaniem" ... na koniec jak już mnie wyrzucili (a doszedłem do momentu gdzie było 27 osób), usłyszałem od operatora kamery, że mam się nie przejmować, bo to nie jest program o gotowaniu. To samo zresztą potwierdziła mi babka z redakcji ugotowanych, która 3 miesiące po nagraniu MC była u mnie na "rewizji", ale też stwierdziła, że w domu mam za czysto i ludzie przed tv tego nie będą lubili.
    Jurorzy mają cały czas "ucho" i mówią co im reżyserka pozwoli. Przekazują swoimi słowami to co się im mówi (i nie jest to moje tylko wrażenie).
    Program jest robiony na oglądalność i sprzedaż reklamy, więc musi trafiać do szerokiego grona odbiorców, w większości nastawionych na emocje, bo tak jak w stanach, one się u nas świetnie sprzedają. Przykre.
    A jeżeli chodzi o panią AS, jest córką dobrego kolegi Edwarda Miszczaka. Co więcej, chodzą słuchy, że wygrała program "Gotuj o wszytko" zanim jeszcze powstał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, naprawdę. Chciałabym zrobić kiedyś swój program w duecie z gotującym na moim poziomie mężczyzną, program zabawny, z DYSTANSEM i o gotowaniu i smakowaniu. Wierzę, że taki również obroniłby się. Kwestia chęci.

      Usuń
    2. Aha i jeszcze jedno - skoro nie lubi Pan MChef, proszę zmienić avatar :P

      Usuń
  10. Rzadko wypowiadam się w tego typu dyskusjach, aczkolwiek teraz nie mogłam nie zabrać głosu. Z całym szacunkiem dla autorki tego bloga i jednocześnie autorki tego wpisu: można kogoś nie lubić, można się z kimś nie zgadzać, co więcej, może się nie podobać to, że ktoś jest na wizji, w jury jednego, czy innego programu tv, a my uważamy, że na to nie zasługuje. Każdy ma prawo do własnego zdania. Jednak dla mnie "żenua" to namawianie do "hejtowania", które z rzetelną, konstruktywną krytyką nie ma nic wspólnego. Ot, zwykły jak to nazwałaś "pojazd" (okropne słowo, okropne zjawisko).
    Twardy Szparagu: ja również mam dość, że w tego typu programach (nie tylko w Master Chef), rodzinne historie, a najlepiej tragedie, są na pierwszym planie, a dopiero na kolejnych: określone talenta, umiejętności. Jednak swoim wpisem sugerujesz, że z MC odpadłeś, bo nie chciałeś się dzielić życiem prywatnym, a z "Ugotowanych", bo miałeś "za czysto w domu". A może brakuje Ci troszkę pokory? Bardzo niefajne jest też sugerowanie, że "kolesiostwo", znajomości itd., miały wpływ na sukces(?), pozycję(?), karierę (jak zwał, tak zwał) Ani Szarmach. Plotkowanie nie jest fajne. Plotkowanie to brak klasy.

    pozdrawiam
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia vel Zielony Koperku, dziękuję ci za słowa krytyki i lekcję pokory. Co innego kiedy się komuś wydaje, a co innego kiedy dowiadujesz się wprost. W moim przypadku nie było miejsca na domysły. Powiedziano mi wprost - dlaczego tak a nie inaczej.
      A Ania STARMACH a nie SZARMACH. Chyba, że mówimy o 2 różnych osobach, wtedy informacja, którą podałem jest rzeczywiście plotką.

      Usuń
    2. Fakt, pomyliłam nazwiska, mój błąd. Wyrażenie "chodzą słuchy" nie wskazuje na sprawdzoną informację, tylko właśnie na plotkę.

      Usuń
    3. Pani Koperku, słów "pojazd" etc. użyłam cynicznie. Z pełną świadomością. W tekście ma Pani przynajmniej kilka rzeczowych argumentów przeciwko temu programowi. Nie jestem, na szczęście, napompowanym balonem nadmuchanym tylko i wyłącznie do używania mądrych słów. To internet i przede wszystkim dystansu tu właśnie potrzeba. Proszę napisać mi kontrargumenty wobec moich zarzutów (słaby test wiedzy, słaby poziom zawodników (vide: zadanie z ziemniakami), słaba kreacja Pani Starmach, granie na emocjach widzów w miejscu, w którym powinno grać się na ich kubkach smakowych) - jeśli napisze mi pani dlaczego się mylę - będziemy mogły dalej rozmawiać. Bo póki co przyczepiła się Pani do kilku słów pominąwszy wiele argumentów - tym samym sama zrobiła pojazd po mnie :)

      Usuń
    4. Zielony Koperku - w tego typu programach, jak w całej telewizji, istnieje kolesiostwo, liczą się znajomości a nie umiejętności, i rzewne historie. Co lepsze, większość z nich jest ustawionych do finałowej trójki.
      Ostatni odcinek pokazał niski poziom, przede wszystkim, zawodników. Pizza, fryty i kurczaki w panierce, to jedyny pomysł mistrzów gotowania, aby uszczęśliwić dzieci? Teraz brakuje tylko, aby Pani Magda G. rzucała w zawodników garami.

      Usuń
    5. Jedna rzecz: ja ani razu nie powiedziałam, że lubię program Master Chef.

      Usuń