piątek, 27 września 2013

Łzy w kuchni, podzielcie się.

Ponieważ mamy piąteczek nie będzie przepisu. Nie będzie opowieści o kuchni. Będzie opowieść o programach kulinarnych, które irytują lub zachwycają.

Zacznijmy od Anthonego Bourdain'a, który jako JEDYNY do tej pory sprawił, że popłakałam się oglądając program kulinarny. Estetyka jego podróży po Rzymie wzruszyła mnie do łez. Naprawdę, nie przesadzam. Jego programy są wyjątkowe i profesjonalne. Uwielbiam go jako prowadzącego i jako kucharza. Absolutnie.

Lubię Jamiego Olivera. Głównie za przepisy - bo przecież nie za dykcję i aparycję ;)

Nie lubię Nigelli i nie lubię polskiej edycji Master Chef. Nie tylko ze względu na Anię Starmach (chrońmnieboże), ale ogólnie. Nie lubię też Pascala Brodnickiego. Okrasę cenię, jednak estetyka jego programu odstrasza. Ewa Wachowicz, tak bardzo lubiana przez moich rodziców, zupełnie do mnie nie przemawia. A bawi? Program kulinarny na jakiejś katolickiej stacji (puls?) gdzie puszysty pan z brodą, w garniturze, opowiada o jedzeniu a milczący kucharz gotuje. 

Co dalej? Globe Cooker. Francuz, który podczas swoich kulinarnych podróży uczy mnie ciekawostek. To dzięki niemu wiem, że w Libanie żyją 3 miliony Libańczyków, podczas gdy w Brazylii żyje ich prawie 10 milionów (!). No i nieżyjący już Floyd, który chociaż wypijał butelkę wina robiąc jedną potrawę, był jednym z najbardziej uroczych kucharzy świata.

Makłowicz już mnie nudzi. Martha Steward, choć profesjonalna i można się wiele od niej nauczyć, jest za sztywna. O! Jest takim pomieszaniem naszych polskich Rozenek i Wachowicz właśnie, przez co zupełnie mnie odrzuca. I jeszcze Pan Łapanowski, którego talentu nie będę podważać, ale nóż w kieszeni mi się otwiera, ponieważ nie potrafi zbudować on ani jednego zdania po polsku ;)

No, to nagadałam się porannie. W sumie najbardziej ciekawa jestem Waszych opinii. Napiszcie parę słów o Waszych ulubionych programach kulinarnych. Możecie tu, możecie na fejsie. Czekamy.

6 komentarzy:

  1. Mamy podobne gusta w tym temacie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po dyskusji na fejsbuku pod linkiem wnioskuję, że wszyscy zainteresowani kuchnią mają podobne :) Ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anothonego lubię bardzo i w wersji telewizyjnej i książkowej, co do reszty kucharzy zdanie mam podobne do przedstawionego, oprócz Łapanowskiego....do niego od kilku lat mam jakąś szczególną słabość i bardzo go lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak jak napisałam Pani na fbooku, Łapanowski jest spoko kucharzem, osobą, pozostaje jedynie kwestia tego jak mówi (a raczej jak nie mówi;)) na żywo

    OdpowiedzUsuń
  5. Hugh Fearnley-Whittingstall - nie ze wzgledu na aparycje, bo mnie kreca tacy pokroju mlodego Marco Pierre White, a nie wychowankowie Eton. ;) Ale skoro o Eton i Hugh mowa, to uwielbiam sluchac jego nienagannej upper class angielszczyzny i dykcji (cos czego nie ma Jamie, ale jego programy tez bardzo lubie, za przepisy, za jego bablanine, za ADHD). Programy Hugh sa ciekawe tematycznie, dobrze zrealizowane, pokazuja rozne aspekty jedzenia - hodowle, pozyskiwanie, etyke. Nigdy nie zawiodlam sie na jego przepisach, a gotuje regularnie z jego ksiazek.

    Z polskich - nie mam kontaktu z polska TV od lat, ale jak bywam w Polsce, to nadal mam slabosc do Maklowicza, niezdarnego i packajacego potrawy na talerz, ale za co ciekawie opowiadajacego. Inne, ktore probowalam ogladac porazily mnie slabym poziomem realizacyjnym i brakiem osobowosci.

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas największym problemem jest kreowanie strasznie ubogich osobowościowo postaci na gwiazdy formatu TV.

    OdpowiedzUsuń